Mamy obiekt ciekawy – to nie ulega wątpliwości. Od 1939 roku fabryka owiana była mgławicą tajemnicy, która rzecz można dopiero od niedawna się rozwiewa. Podobnych obiektów ni znajdziemy wiele.
Maciej Czechorowski z Muzeum Okręgowego przypomina i zachwala: – Na Zachodzie dawne zakłady niemieckiego przemysłu zbrojeniowego przeszły po wojnie przez aliancką denazifikację i demilitaryzację, która oznaczała po prostu ich wyburzenia, zrównanie z ziemią. Architektura przemysłowa podobna do naszej znajduje się w jeszcze jednym miejscu w Polsce, ale stanowi część jednostki wojskowej, zatem jest raczej niedostępna. Z kolei muzea poświęcone historii i produkcji materiałów wybuchowych znajdują się tylko w Indiach oraz Republice Południowej Afryki… – usłyszałem podczas realizacji ostatniego wydania Archiwum B. (fotorelacja w artykule powyżej).
Czy sława Exploseum jest równie wielka jak jego unikatowość? Wciąż chyba jeszcze nie. Nawet stosunkowo niewielu znanych mi bydgoszczan się tam wybrało. Mamy potencjał, skarb, historyczny i muzealny produkt. Jak go jednak najlepiej rozreklamować i sprzedać?
Od „ognia greckiego” do bomby A
Pomysł bydgoskich muzealników był taki, aby nie skupiać sie tylko na dziejach i pamiątkach po linii produkcyjnej DAG i infrastruktrze zakładu, ale zaprosić wszystkich do podróży w czasie, w którym ludzie zawsze wykazywali wielką pomysłowość w dziedzinie czynienia sobie wzajemnej krzywdy, wojowania. W Exploseum wspomina się zatem zarówno „ogień grecki” jak i fosgen, balistę obok bomby wodorowej, prezentuje hiszpański rapier niedaleko carskiego Mosina rodem z Tuły. Niektórzy właśnie ową szeroką panoramą byli zniesmaczeni; mi, po kilkukrotnym już pobycie w Exploseum, zamysł się podoba. Przypomniałem sobie bowiem kilka faktów, które pewnie i innych zwiedzających mogą porazić. Czy pamiętamy bowiem, że podboje mongolskie kosztowały życie ponad 40 milionów ludzi?! Dopiero II Wojna Światowa, dodając 10 milionów istnień, przyćmiła ów bilans. Trudno nie pokiwać głową z zadumą oraz z niedowierzania wobec własnej niewiedzy, niepamięci… Krwawy bilans światowych wojen to jeden z pozornie najprostszych, a jednak najwymowniejszych „explnoatów”. Przeraża.
Bydgoszcz prosi o bomby
Warto też zatrzymać się nad losem przymusowych robotników III Rzeszy, która w rozwoju niewolnictwa potrafiła w XX wieku zakasować starożytne imperia i satrapie. Niewolników koncernu DAG liczono w dziesiątkach tysięcy osób! Ich gehenna, oczywista dla starszego pokolenia, dziś z wolna się zaciera. Nie jednak w Exploseum. Dla bydgoszczan ważne jest szczególnie przywołanie pamięci „kanarków”; tak zwano nad Brdą robotnice, które pracując w oparach chemikaliów służących do wyrobu nitrogliceryny, w krótkim czasie chorowały na schorzenia objawiające się żółknięciem skóry. Te kobiety weszły do wojennej legendy Bydgoszczy. Podobnie jak wyczyny konspiratorów sabotujących bieżącą produkcję na rzecz niemieckiego przemysłu, a także raportujących do Londynu, apelujących o zbombardowanie nitroglicerynowego molocha. W eksponowanych kopiach radiowej korespondencji widać, z jakim sceptycyzmem alianci podeszli do roboty naszych konspiratorów. Na zakłady wysłano jedynie misję zwiadowczą. Lotnicze zdjęcie daje wyobrażenie o wielkości kompleksu ukrytego w przylegających do miasta lasach.
Noblowskie dylematy
Koncern DAG swoje rynkowe prosperity zawdzięcza „wybuchowym” patentom i odkryciom samego Alfreda Bernharda Nobla. Specjalna sala poświęcona Noblowi i historii powstania jego Fundacji, Komitetu Noblowskiego, otwiera ekspozycję. Czy przykładowo wiedzieli Państwo, iż w 1864 roku nitrogliceryna, zwana wówczas „olejem wybuchowym”, zdemolowała fabryczkę Noblów w Sztokholmie?! W ekspolozji zginął młodszy brat Alfreda, Emil, a nestor rodu przemysłowców został sparaliżowany. Może wtedy zaczęły się u Alfreda Nobla rodzić owe wahania i wątpliwości, które doprowadziły w końcu do ufundowania Nagrody dla uczonych, literatów, ale przede wszystkim tych, którzy wprowadzają pokój? W Exploseum możemy się nad tym zastanowić…