Młodzi ludzie ciągną wszystkie sroki za ogon, są sfrustrowani i wyczerpani. Często poza granicami naszego kraju. „Na wyspach”, gdzie mimo wykształcenia są obywatelami drugiej kategorii. Zarzuca nam się, że żyjemy chwilą, a jak inaczej? Trzeba być w ciągłej dyspozycji, dobrej formie, bo jeśli coś nam się stanie, to od razu lecimy w dół. Na sam dół społecznej drabiny. Wówczas możemy wrócić do naszych rodziców, którzy z trwogą przypatrują się nam i martwią o nasze zdrowie. I nasze życie. Nie mamy czasu zakładać rodzin, bo kiedy? Nie mam mowy o oszczędzaniu, bo z czego? Często jesteśmy singlami, bo w tym chaosie nie chce nam się burzyć porządku, który stworzyliśmy sobie sami dla siebie. A nam się chce jeździć po świecie, a nawet jeśli się nie chce, to często jesteśmy do tego zmuszeni. Tam filozofowie biorą się za stolarkę, socjolodzy stawiają domy, historycy myją naczynia.
Teoretycznie możemy wszystko. Praktycznie – w swoich snach.