A teraz, wraz z nowym akapitem, biorąc pod uwagę przewidzianą dla mnie liczbę znaków w tym wydaniu naszego informatora, nadchodzi już powoli acz nieuchronnie czas pożegnań, pozdrowień i machań białą chusteczką zwilżoną kilkoma niewieścimi łzami na „do zobaczenia”. Lecz przydałaby się tu jeszcze jakaś błyskotliwa puenta, prawda? Może więc do tej ww. podręczności nawiążę (nie mylić z Opowieścią podręcznej, nie, nie, nie – to jeszcze nie jest ten czas). Otóż jedni mówią: „prawa ręka szefa”, inni znów – „lewa”, co ma być niby aluzją do moich wyrazistych poglądów. Proszę Państwa, ja swoim politycznym sympatiom daję wyraz w cichości przy urnie wyborczej i nikomu nic do tego. Co wcale nie oznacza, że (w moim przekonaniu) „BIK” powinien być lekki, łatwy i przyjemny. Nie, nie, nie – to już dawno nie jest ten czas. Także dla kultury.
PS I pamiętajmy, że wszędzie tam, gdzie z gnuśności nie sięga się po dostępne narzędzia krytyki, tam ta kultura zawsze leżeć będzie odłogiem. A tego przecież nie chcemy (?).