Październik jest w naszym kalendarzu miesiącem nieobciążonym żadną mitologią, żadna historia się z październikiem nie wiąże na tyle mocno, żeby jakoś nam ten miesiąc opisać. Na dodatek między wrześniem (wiadomo!) a listopadem (też wiadomo: i „niebezpieczna pora”, i paradna) zdarza się nam taki oddech, taki odpoczynek od spraw doniosłych. Nic, pustka znaczeniowa i można się rozkoszować dojrzałą jesienią. Z dzieciństwa pamiętam co prawda hasło „Październik miesiącem oszczędzania”, ale w pierwszym odruchu wydało mi się, że trudno na tym opierać jakąś mitologię października. Ale może niesłusznie, może właśnie zupełnie niesłusznie. Niechby każdy w październiku oszczędzał to, czego mu najbardziej braknie, czego mu najbardziej potrzeba. Ja bym chciał na ten przykład oszczędzić trochę nerwów, bo – mam wrażenie – mogą mi się jeszcze przydać na później, ale wielkiej nadziei nie mam. Państwu życzę wprost przeciwnie!
Na początek...
Działy:

Michał Tabaczyński
Redaktor naczelny BIK.
Polonista, dziennikarz, slawista, autor kilku książek (Parada równości, Koniec zabawy w pokolenie) i współautor kilku innych (Tekstylia bis, Kultura niezależna w Polsce 1989-2009).