Andrzej Maziec był takim wszędobylskim włóczęgą, flâneurem bydgoskim, kpiarzem wędrownym, błędnym facecjonistą, zgrywusem w ciągłym ruchu. Kpiarz wędrowny – brzmi jak gatunek ptaka i takim pewnie niebieskim ptakiem był Andrzej.
Andrzej Maziec był kompulsywnym portrecistą codzienności – sam się na tę codzienność załapywałem, sam się na tych zdjęciach znajdowałem z córką, kiedy spotykaliśmy się na spacerach.
Andrzej Maziec był. I w tym kontekście ten czas przeszły jest kluczowy.