Ale nie, nic podobnego – bydgoska saga, powtarzam, żyje i ma się dobrze. W ciągu dwóch dni rozeszła się połowa nakładu, a uroczysta premiera przyciągnęła tłum. To nie metafory, to twarde dane. Dane krzepiące i radosne. Bo to książka radosna i krzepiąca (i nie mówię tu nawet o jej treści, jej – jakby to ująć – przedmiocie). Książka, która mówi o tym, że historia – tu akurat nasza, lokalna historia – jest taka, jak nasza opowieść o niej. Sulima-Kamiński tak uroczo zaprawia tragizm groteską, tak skutecznie wzniosłością zaprawia to, co przyziemne. Szczęśliwie nam się zdarzyła opowieść o Bydgoszczy. Najpewniej dla czytelników książki taka właśnie będzie podstawowa wersja naszych dziejów.
Najpiękniejsze i najbardziej krzepiące jest to, że te dzieje możemy zmieniać i kształtować według naszych narracyjnych potrzeb i zdolności. I czytelniczych aktywności. „Zebujcie się, siędnijcie sobie. Bronia zaraz naszykuje kawy”. Czytajcie! Opowiadajcie!